Kiedy pierwsze samochody Tesli zjeżdżały z taśmy gigafabryki w Gruenheide pod Berlinem, Elon Musk nie krył entuzjazmu dla Niemiec. Dziś amerykański multimiliarder, który pomógł Donaldowi Trumpowi wygrać wybory w Stanach Zjednoczonych, postanowił zostać rozgrywającym także w europejskiej polityce.
Na przełomie roku Musk nazwał kanclerza Scholza niekompetentnym głupcem, wicekanclerza Habecka – zdrajcą kraju, a prezydenta Steinmeiera – antydemokratycznym tyranem. I wychwalał skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec, która jako jedyna – jego zdaniem – może zapobiec upadkowi Niemiec.
Swoje wyzwiska pod adresem rządzących i zachwyty nad AfD Elon Musk opublikował nie tylko w serwisie X, ale również w jednej z największych niemieckich gazet. Tuż przed końcem roku łamów udzieliła mu redakcja „Welt am Sonntag”, a miliarder skorzystał kreśląc wizję Niemiec jako państwa upadłego i AfD jako – tu cytat – „jedynej iskierki nadziei”.
„Welt am Sonntag” skrytykowało za to środowisko dziennikarskie.
Co na to kanclerz Niemiec?
Jednak jego zastępca wicekanclerz Robert Habeck grzmiał z okładki „Spiegla”: „Panie Musk, ręce precz od naszej demokracji!”. Podobnie jak gros innych wysokich rangą polityków, jak przewodnicząca SPD Saskia Esken.
Czy, jak chce np. deputowana Lewicy, Anke Domscheit-Berg miliardera powinno się ukarać za próbę wpływu na wynik wyborów?
Komisja będzie również uważnie śledzić dyskusję Muska z Alice Weidel pod kątem jej prezentacji i promocji w sieci oraz algorytmów kierujących uwagę użytkowników na ten wywiad. I badać, czy nie złamie on przepisów unijnego Aktu o Usługach Cyfrowych.
Czy Elon Musk faktycznie jest w stanie wpłynąć na preferencje wyborców w Niemczech? Ekspertów w podcaście z cyklu Niemcy z bliska pyta Maciej Wiśniewski.